Apple w końcu wydało własny lokalizator i udało mi się go kupić w przedsprzedaży. Przez ostatnie tygodnie używałem go głównie ze swoim plecakiem, bo przy kluczach mam już Tile Mate.
AirTag teoretycznie nie różni się od rozwiązania Tile, ponieważ wykorzystuje Bluetooth do precyzyjnej lokalizacji. Gigant z Cupertino poszedł jednak krok dalej, wszystko za sprawą układu UWB (Ultra Wide Band).
Właśnie on uruchamia precyzyjną lokalizację, która współpracuje wyłącznie z iPhone’em 11 lub nowszym, więc starsze urządzenia nie wykorzystają pełni potencjału AirTaga. Starszy sprzęt pokaże jedynie lokalizację wewnątrz aplikacji Lokalizator.
Wygląd i jakość wykonania
Sprzęt jest niezwykle lekki i mały. Nie zapomniano o dodaniu wodoodporności za sprawą certyfikatu IP67. Jedyna możliwość personalizacji skupia się na możliwości wyboru grawerunku podczas składania zamówienia.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby otworzyć lokalizator, wtedy będziemy mogli wyjąć z niego baterię, która swoją drogą jest wymienna. To pierwsze urządzenie Apple, w którym możemy wymienić baterię na własną rękę.
Mój egzemplarz nie złapał jeszcze pierwszych rys, ale to pewnie kwestia czasu, więc warto na to uważać, jeśli zależy wam na nieskazitelnym wyglądzie lokalizatora.
Producent nie byłby sobą, gdyby czegoś nie „upośledził”. Problemem jest to, że AirTag nie ma elementu pozwalającego go zawiesić, a to oznacza zakup dodatkowego akcesorium. W oficjalnym sklepie są droższe od samego lokalizatora, ale można znaleźć tańsze odpowiedniki.
W tej kwestii lepiej wypada Tile Mate, którego z łatwością przyczepiłem do kluczy bez kupowania dodatkowego etui.
Konfiguracja
To zdecydowanie najlepszy element urządzenia. Zaraz po wyjęciu z pudełka wystarczy umieścić lokalizator obok jednego z urządzeń mobilnych z iOS 14.5 i sprzęt po chwili rozpozna AirTag.
Lokalizator przypiszemy wtedy do swojego Apple ID, wybierzemy, do czego będzie przytwierdzony, na końcu pojawi się wzmianka o wyświetlaniu położenia w dedykowanej aplikacji.
Wspomniana aplikacja pozwoli sprawdzić lokalizację, odtworzyć charakterystyczny dźwięk lub rozpocząć precyzyjną lokalizację, upraszczającą odszukanie tego, co zgubiliśmy.
Działanie
W wielkim uproszczeniu lokalizator wydany przez Apple działa tak samo, jak każdy, na podstawie Bluetooth. Amerykanie jednak podeszli do tematu nieco dojrzalej i w tym sprzęcie jest obecny układ U1, znajdujący się również w nowych iPhone’ach (od 11 wzwyż).
Mając odpowiedni model smartfona, możemy uruchomić precyzyjną lokalizację wykorzystującą żyroskop, ARKit i akcelerometr, aby dokładnie określić położenie lokalizatora. Takie połączenie daje użytkownikowi lepszy ogląd sytuacji i ułatwia odnalezienie przedmiotu, do którego przyczepiono AirTag.
Początkowo używałem urządzenia do lokalizacji plecaka, choć odbywało się to w domu. Wystarczyło odpalić aplikację Lokalizator, kliknąć Zidentyfikuj przedmiot i po chwili rozpocznie się lokalizowanie. Aplikacja zacznie wyświetlać odległość i strzałkę, która powie nam, gdzie mamy się kierować.

Możemy sobie nieco ułatwić poszukiwania, wystarczy stuknąć na Odtwórz dźwięk, aby AirTag zaczął emitować charakterystyczny dla siebie dźwięk. Tu pojawia się jeden z jego problemów, „gra” bardzo cicho i czasem trzeba się skupić, aby go usłyszeć.
W domu nie ma z tym większych problemów, ale wyobraźcie sobie, że zgubiliście klucze przy ruchliwej drodze. Prawdopodobieństwo odnalezienia zguby z pomocą dźwięku wyraźnie spadnie, podobnie będzie z Tile Mate.
Jeżeli znajdziemy sprzęt, iPhone poinformuje nas o tym wibracją.
Akcesoria
Teoretycznie można stwierdzić, że Apple celowo nie wyposażyło AirTaga w cokolwiek, co pozwoli nam go gdzieś przyczepić. W takiej sytuacji jesteśmy niejako zmuszeni do zakupu dodatkowego przedmiotu.
Dopiero wtedy będziemy w stanie przypiąć go do kluczy, plecaka lub bagażu. Problem w tym, że te akcesoria w przypadku Amerykanów są droższe od samego lokalizatora, ale na szczęście są ich tańsze odpowiedniki.
Jednym z miejsc, w których można je nabyć to np. Amazon, choć zazwyczaj i tak lecą z Chin. Mnie udało się zamówić dwupak z etui, choć wiedziałem, że wystarczy tylko jedno, skoro mam jeden lokalizator, a nie więcej.
Włożenie go nie jest zawiłym procesem, wystarczy odczepić klips, włożyć AirTag, a potem zablokować klips, żeby urządzenie nie wypadło z etui. Nawet pod odczepieniu klipsa, byłby z tym problem, ponieważ pokrowiec musiałby być maksymalnie otwarty.
Podsumowanie
Apple wykonało kawał (częściowo) świetnej roboty w przypadku swojego, nowego produktu. AirTag nie jest pozbawiony wad, a największe to materiały wykorzystane do jego wykonania i bardzo cichy dźwięk wydobywający się z urządzenia. W przypadku pierwszego problemu mam na myśli to, że obudowa zbiera rysy bardzo szybko.
Z drugiej strony sprzęt wywiązuje się ze swojego podstawowego zadania bardzo dobrze. Wszystko za sprawą precyzyjnej lokalizacji, która działa wyśmienicie pod warunkiem, że macie odpowiedni model iPhone’a. W przeciwnym wypadku nie będziecie w stanie używać tej funkcji.