W zeszłym roku zdecydowałem się zmienić obóz. W trakcie przedłużania umowy z operatorem zdecydowałem się na powrót do iOS w postaci iPhone’a 12. Po głowie chodził mi Galaxy S22, ale do tamtej pory używałem S10. Myślałem wtedy, że jedyną zmianą będzie buda, nieco lepsze aparaty, a pod względem oprogramowania się wiele nie zmieni.
Mam w zwyczaju używać dwóch smartfonów, nawet jeśli jeden z nich więcej leży na biurku, niż jest używany. Lubię sprawdzać nowości w iOS lub Androidzie. Przez chwilę myślałem nad zakupem Pixela 6a, ale w trakcie jego przedsprzedaży Google obniżyło ceny obu wariantów szóstki. Bez większego zastanowienia zamówiłem Pixela 6 w kolorze Kinda Seafoam.
Wygląd i jakość wykonania
Nie przykuwam większej uwagi do wyglądu urządzenia, którego używam, bo za każdym razem ląduje w etui. Dwukolorowa obudowa (z tyłu) bardzo mi się spodobała, choć problemem może być wystający moduł aparatów. Lubię kolorowe smartfony, bo czerń i biel jest na tyle oklepana, że większość producentów powinna iść w dodatkowe barwy.




6,4 – calowy wyświetlacz umieszczono na froncie, zajmuje większość powierzchni, a w jego centralnej części (na górze) umieszczono przedni aparat. Rozdzielczość FHD może wydawać się śmieszna, ale ekran jest świetny, a kolory żywe. Jasność maksymalna pozwala przeglądać wyświetlane na nim treści nawet w bardzo słoneczne dni.




Do wysokości Pixela 6 trzeba się przyzwyczaić, używając wcześniej mniejszych smartfonów. Po trzech tygodniach się do niego przyzwyczaiłem i nie widzę większej różnicy w porównaniu z iPhone’em 12 (6,1 – cala). Szklane plecki są śliskie, więc warto zainteresować się zakupem etui, jeśli Pixel 6 ma być cały.
Aparaty? Raz dobrze, raz źle
Pixele od lat przyzwyczaiły nas do wykonywania świetnych zdjęć i nagrywania wideo, nie inaczej jest z szóstką, choć do pewnego stopnia.
Aparat główny (50MPix) jest w stanie zrobić dobre zdjęcie niezależnie od warunków oświetleniowych. HDR świetnie radzi sobie balansem odblasków i cieni. Zdjęcia mocno różnią się od tych zrobionych iPhone’em lub Samsungiem. Szeroki kąt powinien być poprawiony w kolejnej generacji, ten rzadko “wygeneruje” dobre zdjęcie i brakuje szczegółowości.




Największym problemem jest oczekiwanie na zapis zdjęcia w trybie nocnym, podobnie jest z wykonaniem. Ma to negatywny wpływ na jakość, jeśli chcemy zrobić zdjęcie poruszającym się obiektom.




Wideo jest do przyjęcia, choć to nie poziom iPhone’a. Stabilizacja obrazu wygląda sztucznie i są problemy z odpowiednim odwzorowaniem kolorów, często są przesycone.
Bateria i ładowanie
Ogniwo o pojemności 4614 mAh jest w stanie zapewnić ponad dzień użytkowania. Pixel 6 często wytrzymywał dzień i połowę następnego z SoT dochodzącym do 9 godzin w trybie mieszanym (WiFi+4G). Na samym 4G wynik za każdym razem był gorszy o 2-3 godziny.

Ładowanie jest szybsze w porównaniu z iPhone’em 12 (przewodowo lub bez). Smartfon Google wspiera 30W ładowanie, a naładowanie baterii do pełna zajmuje nieco ponad godzinę.
Warto?
Pixel 6 ma wszystko, czego można wymagać od sprzętu z najwyższej półki. Często można kupić go taniej, ale trzeba polować na wyprzedaże. Widać, że Google w końcu przestało się skupiać na eksperymentalnych funkcjach i dąży do tworzenia lepszych i kompletnych smartfonów.
Trzeba mieć na uwadze, że to pierwsza generacja, jeśli chodzi o własny układ scalony (Tensor), a niebawem pojawi się Pixel 7/7 Pro z jego usprawnioną wersją.
Jeśli zależy wam na tu i teraz, warto go kupić pod warunkiem, że znajdziecie go w niższej cenie. Do swojego egzemplarza w porównaniu z ceną Pixela 6a dopłaciłem niecałe 50 funtów. Pixel 6 nie zawodzi i mam nadzieję, że Google upora się z błędami w oprogramowaniu.