Jabra dysponuje słuchawkami w praktycznie każdym przedziale cenowym. Na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy miałem okazje używać prawie każdego z najnowszych modeli, nie inaczej jest w przypadku Elite 4. To model stojący nieco wyżej od trójek, ale jest tańszy od wyższych propozycji.
Wykonanie
Elite 4 wyglądają tak samo, jak model niżej, są małe i posiadają fizyczne przyciski (na każdym jest logo producenta). Jabra nie odchodzi od swojego charakterystycznego wzornictwa, nawet jeśli to tańsze słuchawki. Nie ma w tym nic złego, choć mogą znaleźć się malkontenci twierdzący, że każdy model wyglądający tak samo sprawi zakłopotanie w trakcie zakupu.
Czwórki są dostępne w czterech kolorach, tym razem do testów otrzymałem wersję Navy. To miła odskocznia od testowania wyłącznie czarnych, białych lub czasem barw wchodzących w róż.
Początkowo nie byłem fanem leżenia Elite 3 w uszach, ale z biegiem czasu okazało się, że leżą idealnie. Nie mogę tego powiedzieć o testowanym egzemplarzu, bo lewa słuchawka prawie cały czas wypadała i często musiałem ją poprawiać. Dziwne, że obie leżały świetnie w trakcie jazdy na rowerze, a podczas spacerów musiałem poprawiać lewą w nieskończoność. Denerwowało mnie to na tyle, że chciałem wrócić do domu i sięgnąć po Elite 5 lub inne, z którymi nie mam tego problemu.




Przyciski w każdej słuchawce działają świetnie, łatwo się ich używa i od razu rejestrują to, co zrobił użytkownik. Prawy służy do rozpoczęcia/wstrzymania odtwarzania, a lewym można się przełączać między ANC, Hearthorugh lub wyłączyć obie funkcje.
Słuchawki mają certyfikację IP55, więc posiadają podstawową ochronę przeciw wodzie i kurzowi. Powinno wystarczyć, choć nie zdarzyło mi się ich używać w deszczu.
Etui ładujące nie zmieniło wyglądu, nadal jest podobne do tego z modeli poniżej Elite 7 Pro. To nic złego, bo jestem przyzwyczajony do tego wzornictwa. Czuć lekkość i można je włożyć nawet do najmniejszej kieszeni jeansów. Z tyłu umieszczono USB C odpowiedzialne za ładowanie, a na froncie diodę informującą o stanie naładowania.
Sound+
Za każdym razem instaluję dedykowaną aplikację, bo czasami zdarzają się aktualizacje oprogramowania słuchawek. Jedna była dostępna w dniu, kiedy otrzymałem słuchawki. Jest lekki problem z rozpoznaniem słuchawek przez Sound+, jeśli się je wcześniej sparowało ze smartfonem. Wystarczy zamknąć program, uruchomić go ponownie, a wtedy rozpozna Elite 4.
Im niższy model, tym mniej dostępnych funkcji w aplikacji. Można zmienić ustawienia equalizera lub wybrać jedną z gotowych opcji. Dzięki temu można ustawić słuchawki pod siebie i nie czuć zawodu.

Przycisk na jednej ze słuchawek to nie jedyna metoda przełączania się między ANC, HearThrough lub wyłączeniem obu. Można to zrobić z poziomu aplikacji, ale trwa to dłużej niż naciśnięcie przycisku. Swoją drogą dźwięk wyboru powinien być cichszy (w słuchawkach), bo potrafi zirytować.
Szkoda, że nie można przypisać przycisków do wybranych przez siebie akcji. Nie wspominając o braku wspomnienia o tym, co robią wewnątrz niej. Przez to trzeba się posiłkować internetową instrukcją obsługi.
Dźwięk i mikrofony
Zaskoczyło mnie równe granie na wszystkich rozpiętościach tonalnych, nie było tego do tej pory w słuchawkach producenta. Da się usłyszeć, że słuchawki nie skupiają się na niskich tonach, zostawiając średnie i wysokie.
Elite 4 podkreślają bas w dość subtelny sposób i jest on wyczuwalny nawet w bardziej wymagających utworach.
Słuchawki obsługują kodeki SBC i aptX HD, mając sprzęt z Androidem to nie problem, ale schody zaczynają się po podpięciu do iPhone’a. Wszystko przez brak wsparcia dla AAC.
Głośność maksymalna jest niższa w porównaniu z resztą słuchawek Jabry. Najpierw odczułem to w trakcie odsłuchu ulubionych kawałków ze Spotify, a później tych składowanych na iPhonie.

Warto dodać, że Elite 4 nie mają czujników zbliżeniowych, a to oznacza, że po wyjęciu jednej ze słuchawek, odsłuch nie zostanie wstrzymany. To świetna opcja, jeśli chce się posłuchać ulubionej muzyki w pracy, o ile na to pozwalają.
Jak jest z rozmowami? Cztery mikrofony świetnie spełniają swoje zadanie. Rozmówcy za każdym razem dobrze mnie słyszeli i nie narzekali na jakość dźwięku. Podobnie było po mojej stronie.
ANC i HearThrough
Aktywna redukcja szumów w tak tanich słuchawkach mogłaby być sztuką dla sztuki, ale Elitki 4 radzą sobie bardzo dobrze z tłumieniem hałasu. Nie mają problemów z wyciszeniem aut, osób trzecich.
HearThrough jest też na pokładzie i pozwala usłyszeć więcej bez wstrzymywania odtwarzania muzyki. Działa dobrze, ale do momentu, w którym mocno wieje (mieszkam w Wielkiej Brytanii), wtedy słyszy się głównie wiatr, co może przeszkadzać. Nie zmienia to jednak faktu, że funkcja działa i spokojnie dogadamy się z innymi.
Bateria
Rzadko zwracam uwagę na zapewnienia producenta w kwestii czasu pracy słuchawek z włączonym lub wyłączonym ANC.
Udało mi się “wykręcić” czas dłuższy o godzinę od zapewnień Jabry z włączonym ANC, bo wyciszenia używam wszędzie, gdzie się udaje. Rzadko je wyłączam, więc teoretycznie bateria powinna nie dać rady.

Elite 4 wspierają szybkie ładowanie, 10 minut zapewni godzinę odsłuchu. Naładowanie do pełna zajmuje ponad 3 godziny i zrobimy to wyłącznie po kablu. Nie ma bezprzewodowego ładowania, o czym przekonałem się boleśnie przy pierwszej próbie ładowania.
Myślałem, że jedna ze słuchawek jest uszkodzona, ale była rozładowana. Postawiłem Elite 4 w etui na bezprzewodowej ładowarce, ale nic się nie wydarzyło. Wtedy zdałem sobie sprawę, że tylko USB C je naładuje…
Podsumowanie
Parę dodatków w porównaniu do Elite 3 robi różnicę, szczególnie przydatny Multipoint, ale ANC jest daleki od ideału. Widać, że Elite 4 to nieco dopakowana wersja trójek, które są świetne w swej prostocie.
Elite 4 w swoim przedziale cenowym ma sporą konkurencję, ale nie można im odmówić lekkości, wyrównanego profilu dźwiękowego i poręczności. Szkoda, że komfort używania spadł (w moim przypadku) przez dziwnie leżącą w uchu lewą słuchawkę…