Gry powstające na podstawie znanej marki nie zawsze są w stanie sprostać wymaganiom fanów na całym świecie. Kimetsu no Yaiba to wyjątek od reguły, bo produkcja świetnie oddaje ducha mangi i anime o tym samym tytule.
W momencie, gdy pojawiają się tego typu produkcje, nie skupiam się na większości, bo zazwyczaj wybieram wyłącznie Dragon Ball, co dzieje się nieprzerwanie od czasów grania na PlayStation 2. Chwilę po zapowiedzi Demon Slayer, wiedziałem, że zdecyduję się na zakup gry jeszcze przed jej premierą.
Kontrolowanie najważniejszych postaci w historii sprawdziło się świetnie. Z czasem gra może stać się nużąca, ale ani razu nie zdarzyło się, żebym żałował czasu spędzonego z grą.
Szacunek dla materiału źródłowego
Historia przedstawiona w produkcji to zaledwie początek całości, a wszystko skupia się na rodzinie Tanjiro Kamado i fakcie, że reszta rodziny zostaje zabita, a przeżywa tylko on i Nezuko. Naszym zadaniem jest przywrócenie człowieczeństwa siostrze Tanjiro. Na wszystko potrzeba czasu, a główny bohater dość szybko staje się z łowcą demonów i każde zadanie przybliża go do bycia ważnym elementem układanki.
Fabuła to najważniejszy element produkcji przygotowanej przez CyberConnect 2, co najbardziej rzuca się w oczy podczas przerywników wideo lub opcjonalnych „wspomnień”. Studio odpowiedzialne za Kimetsu no Yaiba The Hinokami Chronicles przyłożyło się do tego elementu, więc wygląda bardzo dobrze, a aktorzy głosowi stanęli na wysokości zadania i większość wstawek jest podobna do tych z anime.
Warto nadmienić, że aktorzy głosowi z animacji wzięli udział podczas nagrań do gry, dzięki temu wszystko jest idealnie dobrane, przynajmniej w tej kwestii.
Zbieranie opcjonalnych „wspomnień” rzuca światło na wydarzenia nie do końca opowiedziane podczas wykonywania głównych zadań. Warto się nimi zainteresować i znaleźć je wszystkie, bo pokazują momenty, które ostatecznie nie znalazły się w przerywnikach wideo.
Nie zabrakło też wzmianek o demonach, z którymi walczyliśmy, a nawet interakcji z Zenitsu i Inosuke. Większość odblokowuje się automatycznie, choć są też takie, które trzeba znaleźć podczas eksploracji danej lokacji. Teoretycznie ciężko je znaleźć, ale wystarczy nacisnąć trójkąt (PlayStation) /Y (Xbox), aby wszystko było wyświetlone na mini mapie.
Słaba mapa i mało do roboty podczas eksploracji
Jedynie początkowe lokacje wyglądają na otwarte i twórcy dają nam nieco miejsca na eksplorację, ale nie zostały zbyt dobrze przygotowane. Od czasu do czasu trafią się potyczki z pomniejszymi demonami, choć w większości przypadków będziemy musieli przemierzyć znaczną część etapu, aby dostać się do walki z bossem.
Za każdym razem musimy dotrzeć do punktu oznaczonego „!!”, właśnie tam przyjdzie nam się zmierzyć z bardziej wymagającym przeciwnikiem. Są też? (niebieskie), ukazujące „zadania poboczne” podczas eksploracji danego rejonu. Te zadania zwiększają jedynie ostateczną wartość punktów na koniec każdej historii.
Rozgrywka między potyczkami nie wydaje się złożona i potrafi nudzić, ale kolekcjonerzy z pewnością ją docenią, bo właśnie w tych etapach można zebrać większość wspomnianych wcześniej wspomnień i waluty, za którą kupujemy różne elementy (postaci, stroje, muzykę, etc.). Widać, że otwarte lokacje przypominają te ze starszych części God of War, mamy wybór, kończymy dane zadanie lub zaczynamy szukać znajdziek.
Walka niczym z anime
System walki mocno przypomina ten z Dragon Ball Z: Kakarot, gracz może robić, co tylko mu się podoba. Uniki można wplatać w ataki kombinacyjne (lekkie + mocniejsze), blokować, wzywać kompanów do pomocy, przełączać się między grywalną postacią i używać ataków specjalnych.
Bardzo mi się spodobało, że w dowolnym momencie można wpleść unik, aby zaatakować przeciwnika z innej strony, gdy blokuje większość naszych ataków. Walka jest wtedy bardziej taktyczna i można ją nieco zaplanować, a nie tylko iść przed siebie i atakować najmocniejszymi kombinacjami.
Potyczki można śmiało podzielić na prostsze i trudniejsze, a pasek pod tym od życia decyduje o tym, ile możemy zrobić technik specjalnych. To z kolei utwierdza gracza w przekonaniu, że nie może ich używać cały czas. Można odpocząć podczas potyczek, lekko się wycofując, wtedy pasek wytrzymałości się odnawia.
Jedynym problemem może okazać się współdzielony pasek życia, po zmianie postaci pozostaje tyle samo życia, więc trzeba się pilnować. Każda z dodatkowych postaci ma charakterystyczny styl walki, a podczas kampanii jest jasno ukazane, kim należy grać i nie można tego zmienić. Niektórym wytrzymałość odnawia się szybciej, kogoś specjalnością są ataki kombinacyjne, a inni mogą mieć potężne ataki specjalne.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby grać w trybie versus, ale wcześniej warto ukończyć kampanię, bo właśnie w niej odblokowujemy zawodników do walk ze znajomymi/SI, sieciowo lub nie. Grywalnych postaci nie ma zbyt wielu, ale dzięki wyborowi dwóch dla każdego z graczy można stworzyć interesujące kombinacje.
Błędy nie przeważają zalet
Nie spodziewałem się, że Kimetsu no Yaiba The Hinokami Chronicles zostanie tak dobrze przygotowane, w głowie jawiła mi się gra podobna do Naruto Shippuuden Ultimate Ninja Storm 4, gdzie mamy plansze, po której się „poruszamy” i odhaczamy kolejne walki, a wszystko zamyka się w 3-4 godzinach gry.
Studio idealnie oddało ducha anime/mangi, począwszy od projektów postaci, a skończywszy na tych samych aktorach głosowych.
Problemem pozostaje eksploracja i dość nikłe możliwości przejścia do kolejnych lokacji. Na szczęście kampania, mechaniki walki, i warstwa wizualna sprawiają, że można przymknąć oko na pewne niedogodności. Wraz z postępem fabuły walki robią się wymagające, a eksploracja, choć uproszczona sprawia czasem frajdę, jeśli chcecie wszystko odblokować.

Jestem zadowolony z czasu spędzonego z grą i liczę na kontynuację, która pokaże nam dalsze losy Tanjiro, Nezuko i reszty ich przyjaciół. Do tego czasu pozostała mi do odblokowania masa rzeczy i ukończenie wyzwań treningowych, które w połowie robią się nieco nudne…
Podsumowanie
Kimetsu no Yaiba The Hinokami Chronicles wzięło mnie z zaskoczenia. Podczas gdy mapa i eksploracja nie należą do najmocniejszych punktów produkcji, walka, oprawa wizualna, voice acting i przedstawiona historia nadrabiają i właściwie rzucają w niebyt wspomniane problemy. Nowi i obecni fani znajdą tutaj coś dla siebie, choć kampania nie należy do najdłuższych w gatunku, ale zawsze można spróbować swoich sił w potyczkach ze znajomymi lub z graczami z całego świata.