Edycją zdjęć zajmuje się amatorsko, używam do tego głównie iPada mini 6 i aplikacji Pixelmator Photo. Czasem posiłkuję się Luminar 4 lub Photolemur 3 (Windows). Spróbowałem Luminara na MacBooku Air M2 w podstawowej konfiguracji i dość szybko brakło RAM-u, więc przyszedł czas na sprawdzenie Pixelmator Pro.
Pierwsze uruchomienie programu pozwala wybrać, z czym przyjdzie nam pracować, a z prawej strony są widoczne projekty (rozpoczęte). Pracuję głównie na swoich zdjęciach i wideo, więc skupię się tylko na tym. Nie zmienia to faktu, że interfejs po rozpoczęciu projektu wygląda tak samo w każdej z wybranych opcji.
Narzędzia nie są w jednym miejscu i nie każdemu może się to spodobać. Na szczęście panele można przenieść w dowolne miejsce wewnątrz programu, ale do domyślnego można się przyzwyczaić. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dodać nowe, usunąć je lub zmienić ich rozmiar.



Panele mają charakterystyczne dla siebie funkcje, je też można ukryć, jeśli zajdzie taka potrzeba. Podzielono je na kategorie, są nimi efekty, przybornik i warstwy.
Efekty znajdują się po prawej stronie i początkowo mogą sprawiać problemy, bo ikony nie są podpisane i można zabłądzić w trakcie wyboru. Z czasem sytuacja się poprawia i nie ma większych problemów z wyborem.
Aplikacja jest w stanie wypełnić innym kolorem zdjęcie, nad którym się pracuje. Jednak najbardziej spodobały mi się filtry nakładane przez uczenie maszynowe. Mocno przyśpieszają pracę i po wyborze jednego z nich, zdjęcie można przerobić na parę sposobów. Działa to prawie tak samo, jak w Photolemur, ale trzeba to robić dla każdego zdjęcia osobno, a druga aplikacja potrafi przemielić wiele.
Podobnie działa wyodrębnienie tła za zdjęcia, wystarczy kliknąć odpowiednią ikonę, a Pixelmator Pro zajmie się usunięciem tła. Nie radzi sobie z tym doskonale, bo czasem zostawia kawałek na zdjęciu.
Wszystkie aplikacje, których używałem wcześniej, zastąpiłem jedną, w postaci Pixelmator Pro, tylko tak mogłem skupić się na pracy z jedną aplikacją, a nie wieloma.


Pixelmator Pro to świetne narzędzie, nawet w rękach amatora. Po paru dniach można robić ze zdjęciami więcej i mieć nad tym pełną kontrolę w porównaniu z wersją mobilną czy Photolemur 3.
Bardzo dobrze, że interfejs jest intuicyjny, choć trzeba (częściowo) nauczyć się rozmieszczenia poszczególnych narzędzi, z których chcemy korzystać. Tym trzeba zająć się na samym początku, później będzie z górki.
Aplikacja świetnie wywiązuje się z powierzonych jej zadań. Cena jest wysoka, ale warto wydać pieniądze, bo program przyspiesza większość operacji i używa się go świetnie.
Pixelmator Pro sprawdzi się w tworzeniu grafik, a edycja wykonanych wcześniej zdjęć to czysta przyjemność. Szczególnie jeśli chce się zaoszczędzić na czasie i wybierze nakładanie efektów z użyciem uczenia maszynowego.
Nie miałem problemów z używaniem Pixelmator Pro na MacBooku Air M2 w podstawowej konfiguracji.
Więcej dowiecie się na oficjalnej stronie programu.