Nie byłem pozytywnie nastawiony do serii Resident Evil ze względu na zombie, które dla mnie w grach nie miały racji bytu. Zdecydowałem się jednak na zakup remake’u drugiej części, żeby podjąć próbę zapoznania się z serią. Co z tego wyszło?
Historia tego samego miejsca (posterunku policji w Raccoon City) jest przedstawiona z perspektywy dwóch bohaterów. Możemy wcielić się w Leona lub Claire, każde z nich ma swój cel do osiągnięcia. W przypadku mężczyzny mamy do czynienia z rozpoczęciem pracy policjanta, a kobieta szuka swojego brata Chrisa (członka oddziału specjalnego S.T.A.R.S). Miasto i sam posterunek nie należą do najbezpieczniejszych ze względu na pojawienie się zombie.
Spodobało mi się to, że nie trzeba znać poprzedniej części, aby zacząć obcowanie z drugą, co świetnie się sprawdziło w moim przypadku. Dzięki temu nie musiałem grać w pierwszą odsłonę i znać oryginalnej dwójki. Znawcy pierwowzoru poczują się, jak w domu patrząc na znane im zakamarki posterunku/Raccoon City w zdecydowanie lepszej oprawie audiowizualnej.
Początek we wspomnianym mieście może przyprawić o dreszcze, sterujemy jedną ze wspomnianych postaci, miasto jest pogrążone w chaosie, a pierwszym zadaniem jest udanie się do niesławnego posterunku. Próba pozbycia się przeciwników nie jest najlepszym pomysłem, jeżeli nie celujemy im w głowę, dopiero wtedy jesteśmy w stanie ich „rozłożyć”.
Zombie i Lizacze (tak to poprawna nazwa wg polskiej lokalizacji) to nie jedyni przeciwnicy, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć. Tyrant to dopiero wyzwanie, choć w oryginale pojawia się znacznie później. Przez większość czasu spędzonego na posterunku będzie nas szukał, co teoretycznie może utrudnić rozgrywkę lub czasem ją wydłużyć (w moim przypadku).
Wspomniany przeciwnik jest najlepszym przykładem przywiązania uwagi do dźwięku w Resident Evil 2 (pod warunkiem, że gracie na dobrych słuchawkach). Za każdym razem, gdy jest blisko, będziecie słyszeć jego kroki i ścieżka dźwiękowa ulegnie zmianie. Świetnie to słyszałem używając Steelseries Arctis 5, nieco gorzej w tej kwestii wypadaj Plantronics RIG 800 LX, ale nie ma tragedii. Próba ataku zazwyczaj skończy się jedynie zatrzymaniem Tyranta, więc nie warto tracić na niego amunicji, a próbować (za każdym razem) go unikać lub omijać.
Jego obecność na posterunku policji zaczęła mnie nużyć, ponieważ próby rozwikłania dość prostych zagadek kończyły się na bieganiu po omacku, aby tylko mnie nie złapał. Straciłem przez to sporo czasu podczas pierwszego przejścia Leonem. W przypadku scenariusza Claire nie popełniłem tego samego błędu.
Studio Capcom dzięki udźwiękowieniu i poprawie graficznej, świetnie oddało klimat miasta, w którym toczy się akcja. Nawet otwierająca grę scena w ciężarówce jest wykonana bardzo dobrze i świadczy o tym, że Japończycy przywiązują uwagę nawet do takich szczegółów. Modele postaci wyglądają świetnie i nie ma znaczenia czy gramy Leonem, Claire lub Adą.
Początkowo sądziłem, że przestarzały typ rozgrywki odwiedzie mnie od ukończenia gry, ale pełna kontrola nad kamerą sprawiła, że chłonąłem historię coraz bardziej. Ukończenie gry Leonem zajęło mi więcej czasu, bo starałem się sprawdzać każdy zakamarek, dopóki nie musiałem walczyć lub uciekać przed Mr.X. Myślałem, że zarządzanie ekwipunkiem zepsuje mi grę, bo wcześniej nie miałem do czynienia z takim systemem.
Na szczęście można zdobyć kolejne torby na sprzęt, więc jedynie w początkowych fazach gry zastanawiałem się, co wezmę, a co zostanie w schowku. Do tej pory sporo narzekałem na stanie w miejscu i strzelanie w starszych odsłonach, ale to nie takie złe, szczególnie podczas walk z bossami, których nie ma zbyt wiele. Te potyczki pokazały mi, że źle oddany strzał to moja wina, a nie tego, jak zaprojektowano grę.
Eksploracja ma tutaj największe znaczenie, w większości przypadków spędzimy dużo czasu w każdej z lokacji. Po odszukaniu niezbędnych przedmiotów będzie tak samo, a jedyną różnicą będzie możliwość otworzenia drzwi, które były w danej chwili zamknięte. Czasem może nam się wydawać, że byliśmy w danym miejscu, ale coś się zmieniło (np. jest więcej zombie, bo nie zabiliśmy okien deskami). Łamigłówki to kolejny z mocnych punktów produkcji, niektóre nie należą do trudnych, a inne sprawią, że trochę pogłówkujemy.
Resident Evil 2 to świetnie wykonany remake, wierny pierwowzorowi. Bawiłem się bardzo dobrze, choć nie byłem pozytywnie nastawiony. Jedynie niska cena gry podczas wyprzedaży sprawiła, że sięgnąłem po ten tytuł. Byłem w błędzie, powinienem zrobić to zdecydowanie wcześniej.
Te 10 – 12 godzin sprawiło, że nieco otworzyłem oczy i seria Resident Evil wygląda na tyle interesująco, że zamierzam ograć też inne części.