Source of Madness to połączenie side scrollera z roguelite. Świat jest generowany proceduralnie, więc rzadko trafimy na to samo ułożenie lokacji. Zaintrygował mnie art style produkcji, ale z każdym podejściem byłem bardziej sfrustrowany, a nie oczarowany.
Produkcja używa uczenia maszynowego do tworzenia wariacji każdego z dostępnych biomów i przeciwników, z którymi przychodzi się zmierzyć graczowi. Przez to nie trafimy na te same potwory, co sprawia, że bestiariusz wygląda na zróżnicowany.
Poza najważniejszym elementem Source of Madness to standardowy roguelite. Wcielamy się w Akolitę i przemierzamy świat Loam Lands. Zadaniem gracza jest rozwikłanie zagadki związanej z Wieżą Szaleństwa. W trakcie przemierzania świata zdobywamy krew, dzięki której możemy ulepszyć postać. Ulepszenia zostają na zawsze i nie musimy odblokowywać ich ponownie. Pomagają zajść dalej w każdym z podejść, a o to przecież chodzi, co nie?






Nie jestem fanem tego gatunku, ale często łapałem się na zagraniu jeszcze raz i kończyło się to dodatkową godziną spędzoną na graniu. Source of Madness nie wynagradza trudu. W każdym podejściu zdobywamy pierścienie i kaptury. Pierwsze są odpowiedzialne za ataki, a drugie pełnią rolę zbroi. Dodatki to zazwyczaj działka, działające przez określony czas. Brak różnorodnego arsenału nie jest problemem, a zadawane obrażenia. Nieczęsto znajdziemy sprzęt potężniejszy od domyślnego, a to niszczy radość z gry.
Zbieranie krwi jest czasochłonne, ale po wielu próbach udało mi się odblokować prawie najlepsze umiejętności. Jedna z nich wyglądała na zbyt mocną, ale w rzeczywistości tylko jej nazwa była krzykliwa. Reszta nie jest taka zła i przydaje się podczas potyczek, gdy walczymy z wieloma przeciwnikami jednocześnie. Można też odblokować dodatkowe klasy akolitów, wtedy wachlarz ataków/umiejętności się rozrasta.
Przeciwnicy przypominają insekty, plują jadem i atakują rogami. Takie połączenie może sprawić kłopoty, a wtedy szansa na przetrwanie maleje.
Generowanie adwersarzy nie wypada dobrze i wygląda, jakby pula przeciwników nie należała do największych. Lokacje wypadają znacznie lepiej, każde przejście różni się od siebie dzięki innym budynkom, kładkom i ukrytym “pokojom”. Wchodząc do nich, musimy pokonać potwory, żeby zdobyć przedmiot przed wyjściem z tego miejsca.






Efektowne walki to nie wszystko, Source of Madness ma swoje momenty, ale całkowita dowolność nie pomaga roguelite. Często przesądzi to o życiu lub śmierci, a w przypadku tej drugiej, może to nastąpić w najmniej oczekiwanym momencie. Wtedy wkradnie się frustracja i szukanie wymówek, a to nie najlepsza formuła na ciągłe powtarzanie poziomów.