Przyzwyczaiłem się do bezprzewodowych słuchawek i ciężko byłoby mi teraz używać przewodowych. W większości przypadków na co dzień towarzyszą mi Sony WF1000XM3, ale dzięki uprzejmości Tribit mogłem przetestować słuchawki Flybuds C1. Czy było warto?
Zawartość pudełka
Pudełko jest dość pokaźnych rozmiarów, biorąc pod uwagę, że same słuchawki są niezwykle małe, mniejsze od Soniaczy. Zestaw jest dość pokaźny, bo poza słuchawkami otrzymujemy jeszcze parę akcesoriów.

Nieodłącznym elementem zestawu jest etui, którego trzeba używać w momencie, gdy Flybuds C1 się rozładują. Jest też kabel USB A – C do ładowania, wymienne gumki, które bardzo szybko się brudzą tak samo, jak etui. Nie zapomniano też o dość szczegółowej instrukcji obsługi, która tym razem okazała się przydatna, bo chciałem sprawdzić, jak można kontrolować słuchawki, każda z nich ma jeden przycisk.
Wygląd i jakość wykonania
Łatwo dostrzec, że Flybuds C1 przypominają AirPods Pro, a nie Sony WF1000XM3, co w moim przypadku okazało się idealne. Bateria jest umieszczona w dolnej części obudowy, co przekłada się na dość dobre wyważenie i słuchawki nie będą wypadać podczas użytkowania.
Bardzo dobrze, bo gumowe końcówki (te założone i z zestawu) nie należą do najlepszych i nie pomagają zbytnio w lepszym ułożeniu. Przez większość okresu testowego używałem założonych końcówek i nie musiałem ich wymieniać. Ich budowa nie pomaga też w pasywnym wyciszaniu hałasu, więc większość dźwięków z zewnątrz dochodzi do użytkownika podczas odsłuchu. Może to i dobrze w szczególności, gdy zechcemy słyszeć, co się dzieje dookoła.
Flybuds C1 są w większości czarne, dodano też nieco czerwieni i srebra w kwestii kolorystyki obudowy. Przyciski na obu są czarne i na pierwszy rzut oka może to zwiastować problemy. Jednak łatwo je zlokalizować pomimo tego samego koloru i nie miałem z tym najmniejszego problemu. Kontrola czegokolwiek w słuchawkach odbywa się w miejscu, gdzie dociskamy je przy okazji do uszu, w przypadku C1 zrobiono to lepiej. Kontrola słuchawek jest bardziej komfortowa, bo przyciski umieszczono prawie na samym dole.
Producent nie zapomniał też o etui, które oprócz chronienia sprzętu i przenoszenia go, pozwala na naładowanie baterii. “Stacja ładująca” wygląda jak u większości konkurencji, więc nie ma mowy o wyszukanym wzornictwie. Najważniejsze, że jest port USB C do ładowania, diody kontrolne i przycisk umożliwiający uruchomienie ładowania.
Brzmienie (jakość dźwięku/rozmów)
Tribit wyposażył słuchawki w kodek aptX co oznacza, że jakość dźwięku będzie nieco lepsza w porównaniu z konkurencją. Należy jednak pamiętać, że Flybuds C1 są mniejsze od słuchawek nausznych i do ich jakości nawet się nie zbliżą.

Sprzęt świetnie radzi sobie podczas odsłuchu dowolnego gatunku muzyki, choć skupiłem się głównie na rapie, czasem popie i ścieżkach dźwiękowych z gier/filmów (Spotify + własna biblioteka muzyczna). Bas jest wyczuwalny i nie zagłusza wokali w kawałkach, które udało mi się przesłuchać. Jest to nagminne w tańszych słuchawkach, co łatwo usłyszeć.
Ścieżki dźwiękowe brzmią bardzo dobrze, niezależnie od rodzaju muzyki. Podbicie głośności nie idzie w parze z deformacją dźwięku i cały czas jest dobrze.

Flybuds C1 radzą sobie całkiem nieźle z pasywną redukcją szumów podczas jazdy pociągiem. Gdy słuchałem muzyki, nie słyszałem nikogo, kto był blisko mnie, więc mogłem się skupić na słuchaniu swojej ulubionej muzyki, a nie słuchać co mówią inni pasażerowie.

Te słuchawki chyba zostały stworzone do prowadzenia rozmów, wszystko za sprawą czterech mikrofonów i dedykowanego układu Qualcomm CVC 8.0. Taka kombinacja poprawia jakość dźwięku, a dźwięki otoczenia są bardzo dobrze wytłumione, co pozwala lepiej zrozumieć drugiego rozmówcę.
Żywotność baterii, ładowanie i łączność
Wg producenta Flybuds C1 są w stanie wytrzymać 12 godzin po naładowaniu. Parę razy udało mi się osiągnąć taki wynik, ale jedynie w momencie, gdy głośność była ustawiona do połowy. Im głośniej, tym krócej będziemy mogli słuchać muzyki i wtedy czas odsłuchu może zostać skrócony o 3 – 4 godziny, więc mówimy tutaj o 8-9 godzinach słuchania muzyki.

“Stacja ładująca” powinna zapewnić dodatkowe 50 godzin, co jest niespotykanym wynikiem w tym segmencie cenowym. Ładowanie słuchawek jest dość szybkie, bo 10 minut pozwoli nam na prawie 2 godziny odsłuchu. Nieco gorzej wypada etui, bo trzeba czekać prawie 2 godziny, aby naładować je do pełna.
Parowanie słuchawek odbywa się dość tradycyjnie, bo nie mamy tutaj Fast Pair czy ekranu rodem z iOS. W takiej sytuacji słuchawki należy wprowadzić w tryb parowania i znaleźć je na liście urządzeń Bluetooth wewnątrz Ustawień iOS/Android w zależności od używanego sprzętu.

W przypadku iOS poziom naładowania baterii pojawi się wewnątrz widżetu Bateria, co jest niezwykle pomocne, jeśli komuś zależy na ciągłym monitorowaniu poziomu naładowania Tribit Flybuds C1.
Podsumowanie
Tribit Flybuds C1 mają wiele do zaoferowania. Jednak daleko im do ideału. Kontrolę można uznać za innowacyjną, ale nie ma “gestu” odpowiedzialnego za wyłączenie słuchawek. Brakuje też lepszej izolacji dźwięków otoczenia, ale to kwestia gustu danego użytkownika.
Czas pracy na baterii i w połączeniu z etui jest najlepszy w tym przedziale cenowym, ale szkoda, że producent nie pokusił się o dodanie dedykowanej aplikacji. Wtedy łatwiej byłoby zobaczyć stan baterii i, kiedy należy ją naładować ponownie.
Jakość dźwięku to kolejny pozytywny aspekt razem z jakością rozmów, więc teoretycznie Flybuds C1 można uznać za jedne z najlepszych w swojej klasie.