
Kilka dni temu postanowiłem sprawdzić co to jest ten cały Valorant. Okazało się, że aby zagrać trzeba połączyć swoje konto Riot z Twichem i oglądać transmisje z gry. Jeszcze tego samego dnia mogłem się cieszyć dostępem do zamkniętej bety. Jeżeli sam chcesz dostać dostęp do zamkniętej bety to zapraszam na moje strumyki , jest tam szansa na drop klucza do bety.
Co to w ogóle jest ten Valorant?
Riot Games wzięło wygląd Team Fortress 2, bohaterów z Overwatch i wsadziło do CSa. Tak oto powstał Valorant.
Na poważnie to w grze wcielamy się w agentów i toczymy pojedynki na jednej z 3 dostępnych w becie map. Mecze są podzielne na połowy, w jednej bronimy celu, a w drugiej atakujemy, co ciekawe nie mamy możliwości zmiany agenta w trakcie rozgrywki. Aktualnie w grze znajduje się 9 agentów, a ich umiejętności są do siebie dość mocno zbliżone, ale to w dużym uproszczeniu.
Czy Valorant zagrozi CS GO?
Porównania obu gier i pisanie clickbaitowych nagłówków w stylu „pogromca CSa” są moim zdaniem na wyrost. Co prawda założenia obu gier są podobne, w obu mamy 2 drużyny po 5 zawodników i w obu podkładamy „pakę” na „bombsitach”, gierka od Riotu wyróżnia się jednak tym, że agenci mają swoje unikatowe umiejętności, które jednak zastępują „utility” w grze Valve. System strzelania w obu grach jest mocno wymagający i gracze Countera poczują się jak w domu jednak Valorant przynajmniej (bynajmniej – pozdro Badyl) na razie ma spore problemy w kilku kluczowych dla mnie aspektach.
Problem, który dla mnie był zaskakujący to netcode, który zwyczajnie na moim dość dobrym Internecie sprawiał masę problemów. Regularnie moje pingi wahały się między 100-300ms, a kiedy to inny z grających ze mną miał taki ping gra wyświetlała komunikat o problemie z połączeniem i dość mocno lagowała.
Kolejnym problemem dla mnie jest system strzelania, jest on mocno podobny do tego z CS, pociski są hitscanami, każda z broni ma recoil, który musimy opanować, ale tak na dobrą sprawę w grze liczy się głównie „pestkowanie”, a mianowicie pierwsze 3 pociski z każdej broni zawsze trafiają w cel, zasadniczo to dobrze i w CSie jest podobnie, ale w Valorancie dalej dzieje się magia i zwyczajnie nie opłaca się „sprejować” i opanowywać odrzutu poszczególnych karabinów. W Counterze można kupić na eco PMa i celnie strzelać w biegu tutaj to nie ma najmniejszego sensu, bo po prostu nic nie trafimy, gra przez to jest bardzo statyczna i premiuje zachowawczy styl gry. Jedno i drugie powoduje, że gra jest strasznie wolna i ta 1min 40s (bo tyle trwa jedna rudna) to przerażająco długi czas i niestety nudny. O ile gra się tak jeszcze w miarę przyjemnie to oglądanie tego jest jakąś katorgą. Nawet skoordynowane dynamiczne wejścia całą drużyną na jeden BS, są tak powolne, że aż boli.
Poruszanie się jest równie powolne nawet na pełnej szybkości, choć znowu gra premiuje skradanie się i powolne podchodzenie na pozycje, bo dźwięki w grze są tak dokładne, że bieganie po mapie daje przeciwnikowi dokładne info, gdzie jesteśmy i z której strony biegniemy.
Kolejnym minusem, jest dla mnie sama ekonomia gry, trzeba się bardzo napocić, żeby dopuści do sytuacji, w której nie mamy pieniędzy na jakikolwiek karabin, albo wyposażenie jest za tanie albo dostajemy za dużo hajsu za zabójstwa i po przegranej rundzie.

Moja ocena?
Ogólnie jest dobrze jak na darmową grę sieciową to nawet bardzo, bo widać poziom dopracowania. Gra do premiery pewnie się jeszcze bardzo zmieni, ale na pewno nie zmieni się Vanguard, czyli system antycheatowy od Riot który jest wymagany do uruchomienia gry, a dość mocno ingeruje w nasz system operacyjny i w samo działanie komputera. Osobiście obstawiam, że wszystkie problemy jakie miałem z grą są spowodowane właśnie nim.
Jeżeli macie możliwość zagrania to zachęcam, gra jest naprawdę solidna, ma swoje problemy no, ale jaka gra w fazie bety ich nie ma. Jeżeli jesteście zainteresowani jak wygląda gameplay z gry i chcecie posłuchać co jeszcze mam do powiedzenia na temat Valoranta to zapraszam do materiały Video – Nasz test wersji beta gry Valorant
